Już mnie nie ma
umykam jak kot z miękkiej kananapy
jak liszka z listka wierzby
jak bazyliszek z miasta
znikam jak kamfora
przepadam jak znak
zwiewam z wiatrem
rozpływam się z lodem
magiczna różczka zamienia mnie w wodę
zmyję się, spiętrze gniew, pęknę w sobie
zetrę się na proch,na nicość się przerobie
żeby jeszcze cofnąć czas
żeby jeszcze móc zapomnieć
gdyby tak wymazać to co duszę znaczyło
myślą było a jest snem
gdyby niebyt mógł być całkowity
ze świtem w mrokach zanurzyć się
poniedziałek, 22 czerwca 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
O mnie
Archiwum bloga
-
►
2010
(61)
- ► października (5)
Niebyt prawdziwy i tak nadejdzie, nie wyprzedzaj go bo nic Ci już nie zostanie tu i teraz - nawet jeśli zdaje się człekowi, że postradał wszystko, to czasem okazuje się, że ma ciupeńki okruch wart zamknięcia w dłoniach jak zamyka się skarb.. ;-)
OdpowiedzUsuńalbo oślepłam albo nie ma...dłonie od wielu lat otwarte:(
OdpowiedzUsuń