sobota, 31 stycznia 2009

Unikat

Gdy dotarłam do Płocka poczułam,że to miasto z historią. Piękne, położone nad Wisłą oferuje mieszkańcom wiele atrakcji. Tutaj-myślę,patrząc na zabytkowy budynek,siedzibę sądu ,nasz Pan Premier Pawlak rozwiódł się,tutaj-pomyślałam,patrząc na wielkie drzwi zakładu karnego ,popełnili samobójstwo zabójcy Olewnika.Na koniec odnalazłam zabytkowy budynek,siedzibę prokuratury gdzie ostatnio gościł Zbigniew Ziobro. Smutno mi,bo mnie tam nikt nie witał z kwiatami, hasłami uwielbienia, na transparentach. Jednak, z drugiej strony,unikatem przecież nie jestem.

piątek, 30 stycznia 2009

Toń

Są kolejki do lekarzy,bo pacjenci bardziej zaczęli dbać o zdrowie stwierdziła Minister Zdrowia Ewa Kopacz. Analogicznie-większa liczba przestępców oznacza,że więcej przestępstw jest wykrywanych. Jak mi przykro, że nie pomyślałam o tym wcześniej. Rozumiem jednak,że tak głęboka myśl mogła zrodzić się tylko w umyśle ministra naszego rządu.

czwartek, 29 stycznia 2009

Serce

Serce nie sługa.Zakochałam się.Proszę się nie śmiać,bo to poważna sprawa. W dziennikarzu się zakochałam.Fajny jest, taki milutki. Uśmiech ma ładny i głos cudowny.Elokwentny jest i inteligentny jest, przystojny jest i seksowny jest. Może jeden malutki minusik ma-siedzi w tym szklanym okienku i wcale mnie nie słucha.Powiedział,że facet też musi mieć swoje miejsce. No trudno, przynajmniej mam go na oku.

środa, 28 stycznia 2009

Rozbrat

"Prokuratorzy, zamiast myśleć o podwyżkach, powinni zająć się przebudową prokuratury i dobrą pracą. Oni już w tej chwili zarabiają więcej, niż powinni. Trzeba w końcu zerwać z powiązaniem pensji sędziowskiej z prokuratorską. Dla takiego łączenia nie ma żadnego uzasadnienia. "
Wpowiedź prof.Hołdy zbulwersowała prokuratorów. Jaśnie oświecony pan mecenas wraz z nadejściem nowego Ministra Sprawiedliwości dostał wiatru w żagle. Ktoś lub coś dało mu prawo do oceny ile możemy zarabiać. Czemu nie zajrzy na swoje podwórko. Adwokaci zarabiają dziesięciokrotnie więcej a potem żerują na swoich klientach przedłużając sprawę,bo za każdy termin otrzymują dodatkowe pieniądze,na sali zachowują się skandalicznie,im głośniej,hałaśliwiej,im więcej krzyku i zamieszania tym lepiej.Ciemny ludek pomyśli, że adwokacina się stara a on merytorycznego nic do sprawy nie wniesie,nawet często przepisów nie zna, nie mówiąc o zmianach czy orzecznictwie.Pokrzyczy, wkurzy sędziego a klientowi powie starałem się ale ten sąd taki surowy.Tylko dwa przykłady-zgwałcona dziewczynka a obrońca oskarżonego opowiada kawał jak to dziewczynka niosła spermę do banku spermy i drugi wypadek, nietrzeźwy kierowca zabił kolegę-obrońca oskarżonego że winny jest denat,bo po co wsiadał do auta z pijanym. Adwokaci z urzędu to już katastrofa,za wyjscie na salę mają 800 złotych a potem dosłownie śpią najlepsze, otwierają oczy namowy końcowe by rzec proszę o łagodny wymiar kary.Żeby tak profesora Hołdę zaprosić do prokuratury,niech by pojeździł z nami na zdarzenia o czwartej nad ranem, niech by tak pooglądał zwłoki w melinach, na ruchliwej drodze, w mrozie, w upale, rozkawałkowane ciała albo rozpadających się wisielców, niech by tak posiedział z nami,nie dostając oczywiście za to żadnych dodatków, w weekendy albo odbierał co godzinę telefony od policji z pytaniem co mamy robić, niech by tak porozmawiał z wiecznie niezadowolonymi,chorymi psychicznie interesantami a może któryś tak jak Olewnik przyłożyłby mu w ramach rozładowania frustracji. To skandal i kompromitacja.Rzeczpospolita zamieszcza artykuł o prokuratorach a oceny ich pracy dokonuje sfrustrowany adwokat,któremu odmówiono stanowiska sędziego sądu okręgowego a który najchętniej po naładowaniu kieszeni w kancelarii adwokackiej przeszedłby do sądu,by sobie ciepłą emeryturkę wyrobić a najlepiej to jeszcze skłócić prokuratorów z sędziami. A to hołda jedna!

Porównania

Jak od rana tak do wieczora.Może deja vecu,ale żeby tyle razy.

W pracy-Wódz ogłasza stan spoczynku.
W domu-Jarosław Kaczyński przechodzi na emeryturę.

W pracy-Wódz jest milszy.
W domu-Jarosław Kaczyński zmienia image.

W pracy-Wódz zmienia front, czeka na podwyżki.
W domu-Jarosław Kaczyński przejdzie na emeryturę, ale po 65 roku życia

W pracy-Wódz ma zawsze rację, praca jest jak wojsko.
W domu-Jarosław Kaczyński rządzi PiS-em jak azjatycką satrapą.


Dwa świry zagubione w demokracji. Oby im tylko delfinki nie powyzdychały z pragnienia władzy.

wtorek, 27 stycznia 2009

Oszczędności

Nadszedł kryzys.Oszczędności jak zwykle należy rozpocząć od maluczkich. Na pierwszy ogień rzucono policjantów którzy łatać będą dziurę budżetową oddając prawo do wcześnejszych emerytur. Tuskowa strategia nie trzyma się kupy.Z jednej strony Czuma ze swoimi idiotycznymi pomysłami o powszechnym dostępie do broni z drugiej masowy wymarsz doświadczonych funkcjonariuszy na emeryturę. Zostaną studenciki, Tusk może nie wie,ale oni za marne grosze nie zamierzają brudzić sobie rączek.Kto będzie następny? Pielęgniarki, Nauczyciele!Poświęćcie swoje pensje!Załatajcie dziurę budżetową... inaczej wkroczy PiS ze swoimi hasłami bezpieczeństwa i ja będę absurdalne i niemoralne statystyki tworzyć mnożąc sprawy dla dobra już nie wspólnego tylko Ziobry i Kaczyńskiego. Oj, te polskie dylematy.
Na pocieszenie, moich kochanych nauczycielek, żart:emerytowana nauczycielka obładowana zakupami idzie ulicą. Nagle z piskiem opon podjeżdża nowiutki mercedes:- Proszę pani! Pamięta mnie pani?! To ja, pani uczeń! Podwiozę panią!- Och Adasiu, poznałeś mnie po tylu latach?- Nie, panią nie, ale pani płaszczyk tak!

Nosowska

Jeszcze zima, ptaki chudną,

chudym ptakom głosu brak.

W krótkie popołudnia grudnia

w białej chmurze milczy ptak.

Jeszcze zima, dym się włóczy,

w wielkiej biedzie żyje kot

i po cichu nuci, mruczy:

kiedy wróci trzmiela lot...


Pod śniegiem świat pochylony,

siwieje mrozu brew.

To pora zmierzchów czerwonych,

to pora czarnych drzew.

A wiatr w kominie śpi, bo ciemno.

A ja? Co ja? Co będzie ze mną?

Jeszcze oczy ci rozjaśnia

moje słowo i mój gest.

Jeszcze świecę ci jak gwiazda,

ale to już nie tak jest.

Jeszcze tyle trzeba przebyć

niewesołych, bladych zim.

Czy nam zimy wynagrodzi

letnich ognisk wonny dym?

Pod śniegiem świat pochylony,

siwieje mrozu brew.

To pora zmierzchów czerwonych,

to pora czarnych drzew.

A wiatr w kominie śpi, bo ciemno.

A ja? Co ja? Co będzie ze mną?

(Jeszcze zima-Agnieszka Osiecka)

http://pl.youtube.com/watch?v=ostF-Qny1hs&feature=related

poniedziałek, 26 stycznia 2009

Middlesex

Middlesex-Jefreya Eugenidesa to opowieść o genie, który ujawnia się w trzecim pokoleniu.Historia hermafrodyty.Książka arcyciekawa,sprowokowała mnie do rozmyślań o moim rodowodzie. Zawsze twierdziłam,że odziedziczyłam po rodzicach same najgorsze cechy. Żeby się nie użalać wymienię tylko dwie, po ojcu-nadwrażliwość objawiającą się nadmierną projekcją, po matce-wrzodem na tyłku wyskakującym z powodu stresowych sytuacji. Siostry jakby na tym dziedziczeniu lepiej wyszły, choć i one narzekają. Podczas doraźnych spotkań zwanych "kółkiem różańcowym" przy wcale niedoraźnych "wściekłych psach" gdaczą jak kury o niewygodnej spuściźnie rodziców. Znalazły winowajców nadwagi.
Solidarnie powielamy też losy naszych babć, dziadków i rodziców o czym mowa w naszym reportażu, który zdecydowałam się przytoczyć, w nadziei,że nikt tego jednak czytał nie będzie.Jej portret

Jesteśmy siostrami. Wychowywałyśmy się w jednym domu rodzinnym. Mamy tę samą matkę i ojca. Wpojono nam te same wartości. Spotykamy się w wolnej chwili, by podzielić się swymi sukcesami i porażkami. Wspólnie szukamy najlepszych rozwiązań w trudnych dla nas sytuacjach. I właściwie to nawet nie ta troska i pomoc nas tak bardzo zbliża, ale świadomość, że mamy siebie, że jest ktoś na kogo można liczyć i z kim można się tym wszystkim podzielić. Chociaż jesteśmy w różnym wieku i nasze życie poukładało się inaczej to jest coś co nas łączy - wszystkie jesteśmy kobietami i wszystkie staramy się odnaleźć szczęście, a może tylko spokój…
W niedzielę znowu miałyśmy siostrzany wieczór. Każda opowiadała o minionym tygodniu.

AŚKA
Ciemnowłosa kobietka, najbardziej podobna do mamy, troszkę po trzydziestce z dwoma fakultetami na koncie i z własną rodziną, dwóch synów 7dmio i 15latek. Nauczycielka.
Jak mówi, każdego dnia do dwudziestej jest sama, do lekarza z dziećmi idzie sama, na ślubowanie młodszego sama. Nigdy nie jest pewna, czy jej mąż wróci do nich z pracy, czy nie zacznie od kłótni, czy położy się i będzie udawał, że go nie ma. Czasem nie wraca, bo się zdenerwował. Sama nie wie, czy to, co wtedy czuje to ulga? a dzieci? Na szczęście daje pieniądze. Jej pensja wystarcza tylko do dziesiątego. A dzieci powinny uczyć się języków, starszy musi dostać aparat na zęby. Ciągle zastanawiam się jak długo starczy jej na to cierpliwości. Przeszła depresję, taka prawdziwą. Pełno w niej niezgody na to co jest.

Poniedziałek
Aśka wie, że jej powrót do zdrowia zależy od atmosfery w domu. Czuje się źle, ciągle jest jej niedobrze, a do tego jeszcze poczucie, że zmarnowała życie, a czas tak pędzi. Coś jest nie tak z prolaktyną. Robi rezonans. Wynik pokaże przyczynę problemu. Po szkole ugotuje obiad, i pomoże dzieciom w lekcjach. Młodszego jeszcze trzeba zawieźc na angielski i odebrać. W drodze powrotnej wstapią do pijalni czekolady. Synek dostał dziś od pani „uśmiech” zasłużył na nagrodę.

Wtorek
To będzie straszny dzień w pracy. Po południu sprawdzi klasówki dwóch klas. Starszy denerwuje się swoim sprawdzianem. Zapowiada się długi i męczący tydzień. Nie chce jej się o tym myśleć. Dzieci idą spać, ona czyta do późna. Męża nie ma, nie wrócił dzisiaj na noc.

Środa
No i masz, kolejne zmartwienie, zmarła opiekunka młodszego. Jakie to niesprawiedliwe, miała tylko pięćdziesiąt lat. W pracy sześć trudnych godzin z równie trudną młodzieżą. Nie może się doczekać kiedy ten dzień minie. Potrzebuje trochę czasu dla siebie, trzeba też doprowadzić mieszkanie do porządku. I odrobić lekcje z młodszym, trochę czasu upłynie, zanim będzie je robic sam.

Czwartek
Aśka czuje napięcie w całym ciele. Zastanawia się jak sobie kiedyś radziła ze stresem? Rozmyśla, jak to będzie za dwa lata, gdzie będzie pracować, jak będą wyglądać jej kontakty z mężem? Czy będą nadal razem? Coraz trudniej to sobie ułożyć. W jej planach na przyszłość nie ma męża. Tak zresztą, jak nie ma go w ich życiu od jakiegoś czasu. Postanawia, że będzie uczyć w tej samej szkole, za kilka miesięcy skończy trzeci kierunek, starszy zostanie licealistą, młodszy – marzy- będzie świetnie mówił po angielsku. W tych swoich planach jest szczęśliwa. Planuje czas na kawę z koleżanką.

Piątek
Cały dzień z młodszym i ospą wietrzną w domu. Aśka uświadamia sobie, jak dużo traci z jego dzieciństwa, czas ucieka między pracą a domem. Ustawianie samochodów i przyklejenie taśmą, żeby nie odjechały to fajna zabawa. Mąż przed telewizorem. Późnym wieczorem sprawdza zaległe prace uczniów. W przyszłym tygodniu trzydniowy kurs od środy po południu.

Sobota
Starszy od trzech dni bez apetytu. Aśka zastanawia się - amfetamina czy pierwsza miłość?! Starała się go przygotowac do samodzielności. Wydaje się dojrzały. Czy sprawdzi się jej wychowywanie? Młodszy też potrzebuje uwagi, czy będzie uważna za dwoje?

Niedziela
Spojrzenie w lustro uświadamia jej, że czas ucieka, 36 lat i siwe włosy. Wizyta u fryzjera we wtorek. Dziś za to imieniny Julii, wieczorem spotka sie z siostrami. Pojedzie, choc to 70 km na spotkanie. Opowie, co u niej słychac.

JULIA
Szczupła, delikatna, krucha i ładna 30stolatka (wygląda młodziej). Ma za sobą nieudane małżeństwo i kilka niezbyt trafionych romansów. Dzieci nie ma. Trochę znerwicowana. Z zawodu prokurator.
Dni spędza w pracy, popołudniami zaszywa się w domu lub spaceruje. Lubi oglądać filmy i słuchać jazzu.
PoniedziałekOtwierają się drzwi. Znajomy funkcjonariusz prosi o legitymację. Zostawia telefon komórkowy. Następne drzwi, brama i długi korytarz ogrodzony siatką. Kolejny funkcjonariusz sprawdza legitymację. Przejście do pokoju przesłuchań, wyjmuje akta. Wchodzi młody chłopak, 19lat. Przedstawia mu zarzut ucieczki z zakładu. -Dlaczego uciekłeś? – pyta. -Do dziewczyny. Musiałem sprawdzić czy na mnie czeka - odpowiada tamten. Proponuje karę bezwzględną. Chłopak prosi o zawiasy, ale mu nie ustępuje. Ostatecznie chłopak się godzi. Następny. Za co karany? Z „dziesiony” (to dawny rozbój). Nie przyznaje się, nikogo nie bił wyjaśnia. Julia słucha i protokołuje, w końcu zaczyna zadawać pytania. Ten plącze się w wyjaśnieniach, staje się agresywny. Julia podnosi głos. -Ale ja pani prokurator naprawdę nikogo nie pobiłem, to on zaczął a ja będę tu siedział do usranej śmierci – mówi z wyrzutem aresztowany.Za bramą oddycha głęboko. Las, świeże powietrze. Tydzień temu przestała palić. Nareszcie może poczuć zapach wiosny, ale zapalić też by się przydało. Czuje się zmęczona. WtorekStoi przed drzwiami. Na podłodze po jednej stronie torba z zakupami, po drugiej teczka wypchana aktami. Szuka kluczy. Otwiera drzwi i z ulgą wchodzi do mieszkania. Szybko się przebrać, coś zjeść i na siłownię. Przedtem odsłuchuje automatyczną sekretarkę: „Nie masz honoru, zmarnujesz życie mnie i jemu. Myśl dziewczyno.” Julia opada na krzesło i myśli. Nie idzie na siłownię. Kładzie się do łóżka i przykrywa głowę kołdrą, chce zasnąć i nie myśleć. Przeczekać. ŚrodaNatrętny dzwonek do drzwi. Zrywa się na równe nogi, zegarek, wskazuje za 10 siódma. To mama: -Jak się czujesz? Dlaczego nie dzwonisz, nie przychodzisz? -Nie mam czasu – odpowiada Julia. Chce by zostawić ją w spokoju. Już dwa lata po rozwodzie, już jej przeszło, zapomniała, nie myśli o nim. Jest przecież Norbert. Zastanawia się, czy dobrze robi: facet o 13 lat starszy, żonaty. Z zamyślenia wyrywa ją pytanie: -Pani prokurator jakie wnioski? Powrót do pracy. W domu znowu będzie rozmyślac. CzwartekDzwoni Małgosia. Szczebiocze cały ranek. Dobrze, że nie ma wokandy. Wszystkie w ciąży. Jakie wszystkie, przecież Julia nie. Burczy coś lub w ogóle nie odpowiada. Nareszcie skończyła... Niech rozmawia z tymi, co w ciąży. To Julia chciała mieć dziecko, nie ona. Dzwoni Norbert. Przekonuje, że on też chce dziecka, to co, że ma już dwoje, są już dorosłe. Tylko jak to zrobic, mieszkają 500 km od siebie. Ona się nie przeniesie, a on z sądu nie odejdzie. Norbert twierdzi, że będzie dobrze, choć z żoną nie rozmawiał. Mówi, że wyprowadzi się z domu, ale ona wie, że to dla niego trudne. Julia waha się. Wchodzac do wanny powtarza ze złością: "to trudne". Kąpiel uspokaja. Fajnie jej samej. Za chwile przeczyta w gazecie o pokoleniu egoistycznych trzydziestoletnich. Później włączy "Buntownika z wyboru” i rozpłacze się. PiątekJulia siada przy laptopie. Jest 22.00. Miała napisać apelację. Napisze w sobotę. Asia jest na gadu-gadu. -Asiu co mam robić? Czy mogę rozbić czyjeś małżeństwo? Oni przecież mają dzieci, ślub kościelny. Przecież przyrzekałam, że ja tego innej kobiecie nie zrobię, wystarczy, że mi zrobiła… - Myśl o sobie... - odpowiada Asia. Po co pytała? Wszystkie opłakiwały z nią jej sześcioletnie małżeństwo, wie, że chcą tylko jej szczęścia. Znowu telefon. Kocha ją, całuje, zadzwoni, by powiedzieć dobranoc. Julia się złości. Chce, żeby zostawił ją w spokoju. Tylko ta samotność… A dziecko? Przecież tak o nim marzy... Czy ona nie ma prawa do szczęścia. Chwilę później wysyła mu smsa: „Kocham Cię”.
SobotaNareszcie święty spokój. Przeciąga się, jeszcze w piżamie. Telefon: -Dzień dobry. Tu dyżurny. Pani prokurator. Był wypadek na siódemce. Przyjechać po panią? Policjant będzie za 10 minut. Zimno. Ogląda zwłoki. Młodzi ludzie. Szkoda. Robi swoje i prosi by ją odwieziono. Jest już 15.00. Prosi Norberta, by przyjechał. Ten nie może, za daleko. Czeka ją kolejny samotny wieczór. Na szczęście Małgośka wpada jak burza i wyciąga ją do kina-Widziałam twojego byłego, jest szczerbaty i łysy. Trzeba to opić - mówi. NiedzielaObiad u mamy. Julia przynosi tort. Słucha piosenek, toastów i życzeń. Od mamy słyszy ostrzeżenie. Nie pij.. Przecież nie pije Codziennie drink na poprawę humoru albo piwo. Eee.. da sobie radę, przecież tak duzo nie pije, mama przesadza. Jutro zero alkoholu. Proponuje przenieśc sie do jej mieszkania.

KIKA
Naprawdę Karolina, ale od zawsze mówimy na nią Kika. 26 lat. Rok temu wyszła za mąż. Planują dzieci. Marzy im się dom z ogrodem, już kupili działkę. Karolina robi staż w szpitalu i przygotowuje się do LEP -u. Wrażliwiec. Dni spędza w szpitalu. Popołudniami uczy się, albo wspólnie z mężem gotuje. Czuje się szczęśliwa.

PoniedziałekCzyta ginekologię. Chce już mieć dziecko. Zawsze, gdy otwiera tę książkę, wyobraża sobie, jak będzie wyglądało. Chyba już jest gotowa zostać mamą. Już wie, że weźmie, co dadzą: chłopiec, dziewczynka, zdrowe czy chore. Już się nie boi, że będzie grube jak rodzice. Tylko, że jak zda ten przeklęty egzamin, będzie musiała na jakiś czas zapomnieć o dziecku. Najpierw praca. Przynajmniej przez rok. Ale gdyby tak nie zdała….
Wtorek
Jeszcze tylko parę dni. Chce zdać. Wszystkie egzaminy zdawała do tej pory na piątki. A zresztą, czym tu się przejmować. Nie boi się o przyszłość. Z pracą zawsze sobie poradzi. Żeby tylko wszyscy byli zdrowi.

Środa Jeszcze tylko ten jeden cholerny egzamin i będzie mogła naprawdę zacząć żyć. Uczy się już trzy miesiące. Tak naprawdę to już siódmy rok, Sześć lat studiów i rok stażu. Przez te wszystkie lata każdy, nawet najmniej ważny egzamin był stresem. Tym jednym się nie przejmuje. Chyba już trochę dorosła. No i ma Krzyśka.
Czwartek Cały dzień w Warszawie z koleżanką. Tamta po studiach wyjechała do Anglii. Jest architektem. Pracuje w swoim zawodzie. Jest w Londynie już od dwóch lat i ciągle nie może sobie ułożyć życia. Spotykała się nawet z kilkoma facetami, ale to chyba jakiś inny gatunek, na pewno inna kultura. Tamta zazdrości, że ona ma już wszystko poukładane. Rok temu, gdy wychodziła za mąż, to ona zazdrościła tamtej, że może jeszcze tyle zrobić, tyle zobaczyć, spotykać się ciągle z nowymi ludźmi. Teraz już nie zazdrości. Ma naprawdę fajne życie. Jest szczęśliwa. Tylko boi się głośno o tym mówić. Obawia się, że za łatwo jej to przyszło i czasem w głowie przemyka myśl, że kiedyś i ona będzie musiała za ten spokój zapłacić.
PiątekCzyta onkologię. Ciągle się martwi, że ktoś bliski zachoruje. To chyba największy minus tych studiów i tego zawodu. Najchętniej by wszystkich sama przebadała, żeby mieć pewność, że nic im nie jest. Planuje zrobić kalendarz badań profilaktycznych. Na razie obdzwania i wypytuje wszystkich, czy nie mają niepokojących objawów.
SobotaKrzysiek jest najlepszym mężem na świecie. Ona się uczy, on sprząta i gotuje. Na dodatek robi się coraz przystojniejszy. Albo to ona jest coraz bardziej zakochana. Myśli, że będą szczęśliwi. Musi im się udać. Jest im ze sobą coraz lepiej. Głupio jej o tym opowiadać, nie chce chwalic się swoim szczęściem. Zawsze któraś przeżywa mniejszą lub większą tragedię. Mysli, że kiedyś wszystkie sobie ułożą to życie. Oczyma wyobraźni widzi, jak się spotykają na kawie i śmieją jak kiedyś w dzieciństwie.NiedzielaJulia ma imieniny. 2,5 godziny w jedną stronę, ale warto było. Już dawno się tak nie wyśmiała. Karolina wspomina, jak Asia robiła kiedyś kaszę na mleku. Zawsze zostawiała grudki. Dzisiaj Asi syn ma 15 lat - tyle co ona wtedy. Ciekawe czy w ogóle wie, jak się robi kaszę na mleku? Patrząc na siostry Karolina czuje, ze bardzo chce, żeby sobie wszystko poukładały. Żeby wszystkie mogły mieć normalne życie, dzieci, prace…


JA
Ania. 24 lata kończę za miesiąc. Magister filologii. Licencjat z języka. Nauczycielka. Kilka nieudanych związków, romansów, zawodów... Dzień mija mi w szkole. Uczę angielskiego od dwóch miesięcy. Później też nie mam na nic czasu - pisanie planów wynikowych, sprawdzanie prac, bieganie na ksero i czasem na obiad do mamy.

Poniedziałek
Czuje się jak bohater filmu „Dzień świra”, budzę się ze słowami „orzesz k……”. Nowy tydzień. Na 6 lekcji tylko jedna z normalną klasą. 3 z moją – już się boję. Ale i tak jest lepiej niż na początku. Pierwszy tydzień w szkole był najdłuższym, jaki miałam w życiu. Myślałam, że nie dam rady, wracałam z płaczem do domu. Tymczasem mija drugi miesiąc i z każdym dniem jest lepiej. Czasami tylko wołam na ratunek dyrektorkę. W piątek obroniłam prace magisterską na filologii. Ale stres, w życiu się tak nie bałam. Fajne uczucie znaleźć się w gronie magistrów. Wszyscy mi gratulują. Jednocześnie dowiaduję się, że dostałam się na uniwerek, na studia uzupełniające z języka. Yuppie!!! Muszę tylko poprosić dyrektorkę o zmianę planu, bo zajęcia będą w czwartki. Sprawdzam prace. Marzy mi się whisky z cola, ale... najpierw praca.

Wtorek
Rozmawiałam z dyrektorką, powiedziała że zobaczy, co da się zrobić. Oddycham z ulgą, jednak za pół godziny słyszę, że nie zmieni planu... pani dyrektor sugeruje rezygnację ze studiów. Obdzwaniam dziewczyny. Mówią, że jeśli mam rezygnować, to lepiej z pracy, nie ze studiów. A staż? Koleżanki odradzają odejście z pracy. Zastanawiam się, co zrobić. Znowu cała się trzęsę i wszystko leci mi z rąk. Nie mogę spac, koło północy zapada decyzja: jutro składam pisemną prośbę o zmianę planu, w alternatywie rezygnacja z pracy.

Środa
Dyrektorka odpisuje niemal od razu. Przychyla się do prośby o rezygnację. Rozwiązanie umowy za porozumieniem stron. Do końca miesiąca mam urlop. Tyle mi się należy. Ostatniego dnia odebiorę świadectwo pracy i po wszystkim. Już się nie zastanawiam, czy dobrze robię. Myślę, co robić dalej. Zacznę szukac nowej pracy. Nie bedę żyć ze statusem bezrobotnej. Muszę opłacić wynajęte mieszkanie. Nie wrócę do mamy, przyzwyczaiłam się już do niezależności, do samodzielności też.
Jeszcze na początku miesiąca miałam chłopaka, pracę, mieszkanie, studia. Było za dobrze. Można było przewidzieć, ze zacznie się psuć, ale żeby tak lawinowo?! Lepsze jutro było wczoraj. Samotny wieczór – wykorzystuję go na wieczór urody- kąpiel, depilacja itd. Cisza, spokój. Ja i moje myśli.

Czwartek
Jadę do szkoły. Jest fajnie. Znowu dorośli ludzie. Znowu seminarium magisterskie i przygotowanie do pisania pracy dyplomowej. To już trzecia. Cieszę się, że studiuję.
Wieczorem odwiedzam Kaśkę i Edytę. Chłopak pierwszej jak zwykle mi dokucza, że nie mam nikogo. Jakby od tego zależało moje szczęście. Odpowiadam mu, że mam ważniejsze sprawy na głowie. Druga chwali się, nowo poznanym chłopcem. Chyba się zakochała. Gratuluję jej i szczerze cieszę się jej szczęściem. A niech ma. Wychodzimy na dyskotekę, tam spotykamy jeszcze koleżanki z roku. Dołącza Rafał. Jest miły. Pijemy i tańczymy jest dobrze.

Piątek
Wracam do domu. Zdążyłam dziś jeszcze pokłócić się z mężem Asi. W ramach podziekowania za pilnowanie młodszego zrobił mi awanturę. Trudno z nim rozmawiac. Szkoda jej.
Cholibka, jutro wesele koleżanki. Nikogo nie udało mi się zaprosić. Nawet Leny, moje wyjście awaryjne, ma już dziewczynę wiec odpada. Inni albo nie mogą albo nie chcą. Chyba pospieszyłam się z rozstaniem z Przemkiem. Niedobrze zrobiłam? Na ostatniej imprezie zatańczyłam trzy razy resztę przesiedziałam, bo on gdzieś chodził. Po co komu dzieciak, dla którego sensem życia są gry komputerowe?! A może to ja się zestarzałam. Zawsze trochę odstawałam od rówieśników, unikałam głupawych zabaw. Decyzja - idę sama na wesele, bedzie dużo znajomych, jakoś przetrwam, najwyżej wcześniej wyjdę.
Tymczasem samotny wieczór. Dziś mi mniej radośnie.

Sobota
Do południa sprzątanie. Nie było na to czasu, gdy pracowałam. Znowu boli mnie głowa. Myślę, że to cos poważnego, bóle pojawiają się coraz częściej i stają się coraz bardziej uciążliwe. Po południu fryzjer i kosmetyczka, znajome ze szkoły, i na wesele. Zastanawiam się, co będzie dalej. Czarno to widzę. Ciężko mi będzie się zaczepić sie w szkole, to prawie listopad, nawet nie ma, gdzie szukać w tej mieścinie. Mama obdzwania znajomych. Zacznę znowu biegać z podaniami. W urzędzie pracy ofert brak...
Po powrocie z wesela zasstaje Karola na gadu–gadu. Moja wielka miłość. Zostawił mnie dla swojej pierwszej dziewczyny. Po dwóch latach nawiązuje ponownie kontakt. Nadal z nią żyje. Ma przyjechać na tydzień do Polski. Chyba nie chce go widzieć. Wolę go jako wirtualnego kumpla. Rozmowa przeciaga się do dwóch godzin.

Niedziela
Cierpie na chorobę filipińską po weselu a dziś szykuje się kolejna impreza. Doprowadzam się do ładu. W międzyczasie dzwoni dyrektor jednej z pobliskich szkół, chce mnie zatrudnić na pół etatu. Trzeba dojeżdżac ok. 15km. Ale lepszy rydz niż nic. Wpadam do mamy na niedzielny obiad Jest Kika i Krzysiek, Asia z dziećmi, bez męza. Na obiad przychodzi Julia z tortem. Śpiewamy „sto lat” i wspominamy dawne czasy. Później idziemy do jej mieszkania. Dzieci zostaną dziadkami.
Wspólny wieczór i każda z nas opowiada o sobie. Mamy kupę śmiechu. Szczególnie, kiedy Karolina opowiada zabawne momenty z życia z Krzyśkiem. Farciara! Kika jest szczęśliwa i chyba trochę się tego wstydzi. Ale my cieszymy się razem z nią. Potem robi się smutniej, Asia opowiada o sobie, Julia radzi sie jeszcze raz, co byśmy zrobiły na jej miejscu. Ja, no cóż, przyznałam się, że zaczęłam szukać faceta w Internecie – desperacja czy nowoczesnośc ?? Najlepsze jest wspólne szukanie rozwiązań. Każda ma pełno pomysłów. Katharsis, nie ma co. Zgadzamy sie w jednym – wszyscy normalni faceci są albo zajęci, reszta jest nic niewarta. Tym wnioskiem kończymy rozmowy i oglądamy dwa odcinki serialu „Gotowych na wszystko”.
Takie jest życie...

niedziela, 25 stycznia 2009

Liryka

Czasem jest pełno ludzi po to
aby głębsza była samotność
tak bardzo jestem sama
że nawet mnie ze mną nie ma
może sprosić wróble okruchami
może zmarłych odpoczywaniami
wierna tylko noc i ciemność
obiecuje że zostanie ze mną

("Wieczór" Anna Kamieńska)

Kapitulacja

Poddaje się.Przytłoczył mnie dzień.Ranek i popołudnie spędziłam w pracy. Przed wyjściem słuchałam Kuźniara.Wesołkowaty dziennikarz rozmawiał z zabójcą-autorytetem dla tych, którzy postanowili wziąć sprawy w swoje ręce.Ci, z którymi ja, z racji wykonywanego zawodu, zmuszona byłam rozmawiać działali w swoim interesie.Państwo nie dało im pracy, nie zdobyli zawodu, nie mają pieniędzy, postanowili działać. I o ten sposób działania chodzi. "Kuźniarowski autorytet" pociął ciało i wrzucił do rzeki, ci we Włodowie bijąc i kopiąc pozbyli się niewygodnego sąsiada, "moi" przystawili nóż do gardła kobiety a następnie zabrali, co im się należało. Kapituluję do poniedziałku. Następny tydzień rozpocznę buntowniczo,od niezgody na taki sposób działania pocieszając się sentencją Pitagorasa: skrżysz się, że znosisz krzywdy, niesprawiedliwości. Pamiętaj,że największym nieszczęściem jest jej wyrządzanie.
Jednak przerwę od telewizyjnego bełkotu postanowiłam przedłużyć.

sobota, 24 stycznia 2009

Jekzmanione

Wsłuchiwałam się dziś w wypowiedź Korwina Mikke.Bredził jak oczadziały o powszechnym dostępie do broni.Aż ślinotoku dostał, tłumacząc, jak to powszechnie z broni korzystają przestępcy.Telefon wybawił mnie od Korwina Mikke.Czterech gówniarzy o łącznym IQ 80 okradło sklep przystawiając kobiecie nóż do szyi.Zastanawiam się,gdyby tak dać sprzedawczyni broń i sprawców wyposażyć,pewnie by się nawzajem wystrzelali.Korwin Mikke ,zadowolony z siebie, rzekł by nulla iniuria est,quaein volentem fiat -nie wyrządza się krzywdy chcącemu.

piątek, 23 stycznia 2009

Idylla

Choć szaro i smutno na dworze cała jestem w skowronkach. Ale będzie dobrze,to się nam trafił Minister Sprawiedliwości-myślę.W sądach więcej sędziów.W prokuraturach będzie chciało się chcieć a adwokatura otworzy swe podwoje dla milionów absolwentów prawa. Maniakalnie rozwijam wizję rozwiązania Prokuratur Apelacyjnych i Okręgowych.To nic,że w ciągu siedmiu lat mojej pracy było 7 ministrów.Z nadzieją patrzę w przyszłość. Jak powiedział Ludwik Hirszfeld: nadzieja matką głupich?Przeciwnie,nadzieja matką tych, którzy nie boją się rzucać myśli w daleką przyszłość.

Hipochondria

Jest wszechobecna w mojej rodzinie.Dawniej babcia narzekała na chodzące po ciele mrówki,co oznaczało, ni mniej ni więcej tylko drętwienie członków.Mama odwiecznie cierpiała na migreny.Siostra dopatrywała się u swoich synów,zależnie od okoliczności,Zespołu Downa albo ADHD.Odkąd dorobiliśmy się w rodzinie lekarza, wszyscy chorujemy równo,choć w zasadzie,by korzystać, równo powinniśmy schodzić z tego padołu,bo to patomorfolog.Jest jak jest.Ja na razie odkryłam u siebie paranoję.Podejrzewam lokalną społeczność o celowe zatruwanie mi życia. Lekarstwa brak.

czwartek, 22 stycznia 2009

Gawiedź

Gawiedź mnie atakuje.Werbalnie i pozawerbalnie.Nic by w tym dziwnego nie było gdyby nie treść przekazu.Werbalny: a to,że sąsiad kołki na jego ziemię przerzucił,że mu drzewo ściął,motyką pogroził.Pozawerbalny przekaz zwala z nóg.60-letni mężczyzna zdejmuje przede mną kalesony, by mnie oświecić-pokazać siniaka wielkości dwóch milimetrów.Nie wiem czy mam się czuć zaszczycona czy zażenowana.

Zrezygnowana przyjmuję następną delikwentkę.Intensywny zapach potu wywołuje odruch bezwarunkowy.Gotowa jestem zakończyć rozmowę przed jej rozpoczęciem.Paniusia zdejmuje płaszcz i wygodnie sadowi się na krześle.
-Co się stało-pytam?
-Bo mnie mąż z domu wygania.
Przejęłam się, więc dociekam.-A to co pije, awanturuje się.
-Nie-odpowiada.Mieszkamy w osobnych izbach, ja już żyję z innym.
To nieładnie robi, myślę.Głośno pytam-a dzieci państwo macie?
-Z nim to pięcioro, ale wszystkie w domu dziecka a z drugim dwoje chowam.

Sprawiedliwości oczekują.Jestem pewna,Ziobra warci.On to by oszołomił i świat naprawił w 24 godziny. A ja...cóż ja, słucham i oczy szeroko otwieram ze zdziwienia,że w takiej Polsce żyję.

Femme Fatale

Archaiczne słowo, niestety.Wzdycham za Matą Hari a nawet za Anastazją P. Ostatnia jeszcze kilka lat temu prezentując się w kapeluszu z szerokim rondem, z klasą pognębiła kilku polityków. Dziś mamy tylko Anetę Krawczyk, która za publiczne pieniądze szuka ojca swoim dzieciom. Gnębi dwóch prostaków, na których wystarczy spojrzeć, by wiedzieć,że mają problem z nieustającą erekcją. Fatale to Aneta Krawczyk może i jest ale do Femme to jej jeszcze daleko. Tęskno mi do czasów kobiet subtelnych i szarmanckich mężczyzn.

środa, 21 stycznia 2009

Ersatz

Co i ile ugramy na wyborze Baraka Obamy,zastanawiał się dziennikarz TVN 24 -Jakub Porada.Czy to nie mrzonka, liczyć na akceptację Przydenta, którego " nasz wybraniec" nazwał nadchodzącą katastrofą i zarzucił( !)spójność poglądów z poglądami Abrahama Lincolna.W polityce głupota nie stanowi przeszkody...stanowi zaporę przed światem, w którym panuje tolerancja.

A skoro już o dziennikarzach TVN24 mowa, to Jarosławowi Kuźniarowi kawa szkodzi.


Ersatz,cholera,nie życie.

Dalibóg

Dalibóg podwyżek nie będzie.Dali słowo i odwołali.Właściwie minister dał, ale jego też odwołali.Efemeryczne te obietnice i ministrowie w tym resorcie też.Dałby Bóg żeby już nikt w zakładzie karnym nie powiesił się.Wizerunek ministra by nie ucierpiał a my spokojnie będziemy czekać na obietnice.Nadzieja przychodzi do człowieka wraz z drugim człowiekiem.

wtorek, 20 stycznia 2009

Cymbał

Ktoś mi na Nowy Rok życzył cudów od życia.

Cymbał dźwięczy mi nad uchem.

-Ale to naprawdę nie ja.Ja się nie przyznaję.

-Przecież zostałeś złapany na gorącym uczynku.

-Ale to nie ja.

-A kto, pytam?

-No, nie ja.

-Już lepiej milcz-mówię i sama w to nie wierzę. Jakby ciszy nakazać brzmieć.

Największe cuda powstają w największej ciszy.

poniedziałek, 19 stycznia 2009

Banialuki

-Banialuki Pani opowiada-mówię do niej.

-Klnę się na Boga,że to prawda.

-Jaka prawda?-pytam.

-Noo, moja prawda.

-Aaa Pani, to możliwe.A gdzie cała prawda?

-Za komuny to było dobrze,człowiek wiedział co robić i mówić a teraz... wszystko między Bogiem a prawdą.

-Bóg wiadomo a gdzie prawda?

Satyra na życie

Możesz pić z byle kim, byle gdzie! W byle Krym, w byle Rzym - proszę cię! Mam co palić, nie muszę wciąż jeść, nie potrzeba mi... Zresztą ...Pal sześć! Możesz nie dać mi grosza na dom, tylko proszę cię, proszę - zmień ton! Możesz bredzić... Pleść bzdury... Androny... Tylko błagam cię: nie mów, nie mów, tylko nie mów do mnie jak do żony Bo to wszystko nie tak, nie tak, nie tak, no, a jeśli, jeżeli nie tak, nie tak, nie to, no to po co nam było w to gnać, tamto rwać, iść pod prąd, pod wiatr, gniazdo wić niby ptak, no - jeżeli ma być nie tak? Słowa jak sztuczny miód, ersatz, cholera, nie życie, miał być raj, miał być cud i ćwiartka na popicie, a to wszystko nie tak, nie tak, nie to, a jeżeli, a jeśli - nie to, no to o co, u diabła, nam szło? Możesz iść, dokąd chcesz, wiesz, gdzie drzwi, w byle ziąb, w byle deszcz, w byle sny... Ja na kłamstwie się znam tak jak ty, sztucznym miodem karmieni - to my. Znamy lata trwożniejsze niż dzwon. Tylko proszę - ten ton... ten ton. Wygadujcie, panowie, androny, tylko błagam - nie mówcie, nie mówcie już do nas jak do żony. Bo to wszystko nie tak, nie tak, nie tak, no, a jeśli, jeżeli nie tak, nie tak, nie to, no to po co nam było w to gnać, tamto rwać iść pod prąd, pod wiatr, gniazdo wić niby ptak, no - jeżeli ma być nie tak? Słowa jak sztuczny miód, ersatz, cholera, nie życie, miał być raj, miał być cud i ćwiartka na popicie, a to wszystko nie tak, nie tak, nie to, a jeżeli, a jeśli - nie to, no to o co, u diabła, nam szło? - ... O szkło? Słowa stanowią kwintesencję mojego dotychczasowego życia.

Obserwatorzy