niedziela, 29 sierpnia 2010

wieszam obrazy jak ludzi

wieszam obrazy jak ludzi
wkładam je do ram
po każdej podróży przybijam gwoździem stan
i ze wzruszenia zamieram
nowy otwiera się widok
cztery kąty i plama
na poniewierkę skazana
błądzę wzrokiem po ścianach

czwartek, 26 sierpnia 2010

do zobaczenia w Pyrmoncie

do zobaczenia w Pyrmoncie

gdzie nawet woda ziewa

w oczekiwaniu i swobodzie

dojrzewać będziemy nieba

za młodzi wciąż na szklane łodzie

będziemy swoją wolność pić

do zobaczenia w Pyrmoncie

chwilo chwil

środa, 25 sierpnia 2010

zamierają palce

już mi nie można pisać o tym
i głupota i wstyd
już nie napiszę mam lat 23
a potem znowu będziesz ty
z ochotą żwawo biegną koty bryk smyk
w zeszycie same samoloty
bombardowanie słychać skrzy się skrzy
a mi nie wolno pisać o tym
czy drwi ktoś jeszcze czy znowu drwi

przysypia nocą chłodną
opustoszałe miasteczko Głodno
na rogatkach za to stadno
imbryk rozpacz leje czarną

w słuchowisku szeptów
puszą się dmuchawce
już nie warto pytać
zamierają palce.

wtorek, 24 sierpnia 2010

jedno zdjęcie

jedno zdjęcie jak równoważnia
słupek rtęci drgawka
minus ujęty w pułapkę zostaje zagadką
biało czarne plamy na prześcieradle
odkrywają drogi przeznaczeń
to co było-zostaje
co jest-umyka jedną sekundą przepołowione
wychodzisz z kadru
autora również zabrakło
czy zdołasz dostrzec tło bez lamp.

niedziela, 22 sierpnia 2010

artyzm i jego ograniczenia

artyzm i jego ograniczenia
nawet na obrazach Brugela nikt nie upada tak nisko.
są takie dziedziny,które bezdyskusyjnie kwalifikują się jako sztuka
do nich należy życie
i tylko twórca wie
czy to jeszcze street art czy już wandalizm.

piątek, 20 sierpnia 2010

za rok o tej porze

za rok o tej porze
będzie jeszcze gorzej
więc lepiej pożyć zaraz
rozłożyć wszystko na raz
niż się rozkładać w czasie
i aż na przyszłe lato
byc ukaranym za to.

sobota, 14 sierpnia 2010

niewierni

wierni gorącym pragnieniom
przypadkiem odkrywamy spokój
na chodniku staruszek rozkłada książki
generał brygady na emeryturze
to, co trzymało nas w garści

bzy

śnieg zasypał latem drogę
grad wybił pięć szyb
na niepogodę dobry jest płaszcz
taka zima tego lata
ta pora roku już też bez wymagań
wiosna zapomniała o bocianim gnieździe
idzie jesień w brunatno czerwonej krwi
może żółtą cytryną zaświeci
a wtedy wszyscy zrobią kwaśne miny
bo czemu nie bzy

piątek, 13 sierpnia 2010

znikasz

znikasz z pola widzenia tych co dobijają targu
autorytetów nie ma
zrezygnowano z zegarków
komórka srebrna połyskliwa zawyje alarmem z filmu
zostało białe jest czarne
i żydokomuna w ustach katolików.

neuron

nie mam niczego do zaoferowania
prócz nicości trwania
ani do powiedzenia
prócz nie trzeba
nie ma we mnie nuty do zagrania
ni ziemi nie ma ni nieba
wola jak piasek w klepsydrze
na dno przesypuje ziarna
wiersz to nie nadzieja a neuron
pulsujący bez pytania.

czwartek, 12 sierpnia 2010

to nie wątpliwość a pewność przykazań

to nie wątpliwość a pewność przykazań
inną drogę dla nas wybiera
tam gdzie się pielgrzym okaże
człowieka nie ma
za mali jesteśmy na te ołtarze
za zwykli na marzenia o chwale
nam trzeba chleba i marzeń
im wiary w wiarę
nam trzeba pozostać na stałe
im stale pozostawać trzeba
innego Boga mamy -nie karę
lecz miłość ziemską nieba

o wyższości miejsca nad istnieniem

zawsze siada po prawej stronie
blat niby kuchenny przekrzywia się lekko
gdy miniaturowa postać wyłania się z głębi,
monologiem o wyższości miejsca nad istnieniem kończy temat
tylko równowaga pozostaje niema
ale o tym wie tylko jej matka

jeżeli już musisz

jeżeli musisz kochać kochaj dziecko
które w banalnych czynnościach odnajduje siebie
bez poszukiwania podtekstów i zadzierania nosa

jeżeli musisz to kochaj chłopca maleńkiego
który w banalne słowa naiwnie wierzy
i nie ma w tym żadnego nieszczęścia

środa, 11 sierpnia 2010

jasne,że możesz

jasne,że możesz walczyć o każdą adrenalinę życia
rozszarpywać wdzięczność, wzburzać niepewność
możesz pędzać jej rozchwiane ciało
możesz wysysać z niej młodą krew
i udowadniać jak mało wie
tylko gdzie w tym wszystkim jest miłość ?

gdy morze gada

gdy morze gada jesteśmy osobno
to chwila, w której się spowiada
my tylko wyglądamy przez okno
gdy morze gada słuchamy jęków pierwotnych.
stoimy zapoznani
gdy opowiada o głębin bilionach świetlnych.

wtorek, 10 sierpnia 2010

niedomknięte życie

kiedy jesteś w środku bardziej nieistniejący niż jej zewnętrzna wolność
a dziewczyna uśmiecha się do ciebie niepewnie łagodnie ironicznie
i wiesz,że za chwilę wykrzyczy swoją złość, zatopi cię w szambie
to czekasz by zniknąć
ona tam będzie istnieć jako kategoria człowieka którego nie chciała rodzina zastępcza
ty tu zamknięta w istnieniu ludzi, którzy chcą jedynie przetrwać.

sobota, 7 sierpnia 2010

zatopiony w Fauście

były dwa zgoła odmienne obrazy
jeden on-zatopiony w Fauście
drugi ona-Fausta Desdemona
w głębię patrzyli razem
wydobyć ją chcieli choćby z podziemi
by się przypodobać-mówili
by pragnienia ukoić -milczeli
duszę ćwiczyli na nogach
w osiedlowej siłowni"Idealne ciało"
schodzili codziennie po schodach
stopień niżej by tak nie bolało
w kondycji doskonałej dotrwali do finału
-zbrodni archanioła.

piątek, 6 sierpnia 2010

przypuszczam

przypuszczam,że nie będę niczym więcej
niż ten człowiek co leży pod płotem
wysysam pomarancze
od niej też się można uzależnić

widziałam go kiedyś jako ojca dzieci
szedł z kubkiem czy foremką piasku
dzieci za nim sznureczkiem
było jasno

widziałam różne rzeczy
z zawrotną szybkością spadały ziarna
żadna klepsydra nie zaprzeczy
było czarno

szedł lekko wartko
smak hardości rozlewał się w gardle
gdyby ktoś raz powiedział:
nie warto

maszyna Turinga

ja zbiór zamknięty bitów
ja zlepiona z katalogu czatów
ja wzięta w jasyr potęgi facebooka
zastygam w bezruchu mała i krucha

ja połykająca ciszę blogów o miłości
ja prognozowana złością użytkownika
w pętli haseł znikam
jak najprostsza z maszyn Turinga.

środa, 4 sierpnia 2010

dwa

na torach mózg na szosie mózg
roztapia się z gorąca
pomyliły się dwa słońca
a ja brodzę w wodzie

wtorek, 3 sierpnia 2010

miłość ubrana w wiersz

gdyby poskładać miłość w wiersz
poruszony od wspomnień
byłoby może lżej
o wszystkim zapomnieć

tę myślą tchnięty w drodze
zacząłem pisać o miłości
o zaufaniu i o nadziei
które przegnały życia wodze.

szedłem z każdym słowem dalej
gdzie łunę było widać białą
by nie stać się przegranym
przywoływałem miłość w słowach całą.

ty mi mówiłaś przy starej wierzbie
że wróżbę spełni nam źdźbła trawy
ja uczuć twych ciekawy
zatapiać chciałem się bezbrzeżnie

ludzkiego głosu mi zabrakło
ludzkich zapamiętanych gestów
który na nowo kształt odkrywa
które nie widzą przestróg

szedłem ja dalej w bezkresu przestrzeń
goniąc za słowem twoim
aż zrozumiałem, że nie przystoi
ubierać miłość w wiersze

na końcu były tylko myśli
płynące tratwą głodu
tam słowa twoje pozostawiłem
wiersz swój stopiwszy z lodu.

nieśpieszno nam

nieśpieszno nam ani do śmierci ani do życia
ustawieni jak słup wysokiego napięcia-w rozkroku
rozglądamy się wokół
a może sami się domyślą by zgasić światło
może poczekają do zmroku by lampką zaświecić
oczekiwanie, to nas cieszy
gdy stoimy odwleka się nasza wiara
wlec ciało,które na popiół się spala?
nie śpieszy nam się
na prawdę nie trzeba ponaglać nas
jak ruszymy to prosto do nieba
przyjdzie na to czas.

poniedziałek, 2 sierpnia 2010

Lita skało

Lita skało cała zespolona w sobie
oddaj mi swe ciało

Lita skało ja nie chcę być Bogiem
tylko bym tworzyła całość,
była tuż za progiem.

Jedno silne przywiązanie
jeden mocy kamień
jedno serce co nie złamie
istnienia w niepamięć.

Jedność wielu minerałów
połączonych w trwaniu wiecznym
jedność wielu w nich udziałów
by być lepszym.

Jedność towarzystwo siły.
Lita skało zlep mnie całą z gliny.
Skoro Bóg nie dał mi wiary
i poskąpił męstwa
ty mnie naucz jak uchronić duszę od szaleństwa.

niedziela, 1 sierpnia 2010

nikt nie wie

nikt nie wie jak to było
letnio cicho nic
niebo wyblakło a łuna ciemna witała sny
nikt nie wie
przystanią były lipy
kamień bosy pełne dni
nikt nie wie jak to było
musimy jednak jak lepka nitka babiego lata
oplatać minione pasmo chwil

Obserwatorzy