wtorek, 21 września 2010

pochód

depczą po mnie ludzie
niestrudzenie chodzą
widzę tylko ich buty
ubłocone determinacją
kalosze,szpilki
martensy,oficerki
idą w ciemno
przygniatają do ziemi
uginają nogi pod ciężarem ciała
migrują w przestrzeni
z małych zakątków
do wielkiego świata
z zatłoczonych miejsc
do ślepych uliczek
podkładam się by nacisk był większy
zostawiają ślad dzisiejszy jutrzejszy
czasem płaski i lepki
niekiedy zbyt ciężki dla ciała co leży
jeden zawahał się
postać chwilę stała
przejść obojętnie nad ciałem?-myślała
lecz pośpiech był silniejszy
balans nazbyt duży
wahanie ustało,ruszył
już jest w kolejnej podróży

p-ublika-cja

stałeś w publicznym szalecie
wydalałeś wiersz
mową lekką jak świerszcze
wycierałeś o słuchaczy
efektowną frazą
wpadli w dół kloaczny

kolejnym natchnieniem jak spermą
zalewasz odbiorców słów
podają ci na tacy
wydobytą z dołu żółć.

niedziela, 19 września 2010

patrzę na obraz

patrzę na ten obraz
bez wątpliwości interpretacyjnych
wielka góra i mały lasek
w gąszczu tłumione powietrze
pusta muszla, z której dawno wypełzł ślimak
i zamknięte w drzewie drzwi
patrzę bez obrazy
zielone słońce rudy kamień
wyobraźnia bez skazy
za to rzeczywistość malarzy
wije się jak piskorz
skomle jak zbity pies.

czwartek, 16 września 2010

wymownie

zaczęłam modlić się
ale moja wiara zamiast rosnąć malała
nie do wiary jak słowa potrafią zniweczyć prawdę
może więc należy postępować odwrotnie
słuchałam modlitwy innych
ale to był tylko rytmicznie wypowiadany bełkot
gdy przestałam wierzyć w głębię słowa
uwierzyłam w prawdę jego wymowy.

środa, 15 września 2010

za zamkniętymi drzwiami

jak za zamkniętymi drzwiami
zamkniętej powieki
kryje się oko niewidzialne
czeka na obraz niewidoczny
reaguje na światło niedostrzegalne
słucha natury śpiącej
gdy zetknie się z jawą
niedosyt spojrzy jej w oczy.

poniedziałek, 13 września 2010

zadzwoń za kilka dni

zadzwoń do mnie setny raz
setny raz pokaż jak ci zależy
powierzymy sobie nasz świat
ty mężczyzny ja kobiety
zadzwoń do mnie setny raz
szeptem powiedz wszystko śpi
to jest czas nasz czas błogiej ciszy
potem będzie ten teren zamknięty
obcych ramion i cudzych słów
ten obraz przeze mnie wyklęty
aż znów zadzwonisz do mnie znów
potem będą wyrzuty jak bierki
rozkładane z zapałek na stole
papierosy wódka i żałosne proszę
jeden spazm jeden krok
i czekanie na krótki dzwonek
ostry ton głos nieprzejednany
zdziwienie w pościeli rozłozę
zadzwoń do mnie setny raz
niech w pragnieniach rozpływa się życie
ja i ty idący pod wiatr
i wyrzuty sumienia o świcie
niech się wije to wszystko niech się skręca i drwi
zadzwoń do mnie za kilka dni.

wtorek, 7 września 2010

***

za sierpniem jak za błękitną laguną
ukryje lato przestrzeń
już wrzesień naciąga struną
będą grały skrzypce jesień
rozpuszczą się liście jak listów pełne wiersze
ulecą za pokutą krwawych wiśni
w gorącym pokoju zmysły zwilgotnieją
zaparują szyby nadzieją
ulotna pustka przyśnie z książką w ręku
chustka spadnie z kolan, bez dźwięku
wilgotne usta wyszepczą łagodnie
będą lata upalne będzie także chłodniej
tylko tęsknota uparcie milczeniem zawładnie
zatnie się w sobie nie wypowie
samotność ukryje w pokoju bez okien.

czwartek, 2 września 2010

wieczność

zamrożą nas albo spalą
rozerwą na strzępy realu
powieszą nas utopią
zakopią nas żywcem zakopią
powiedzą,że nie istniejemy
za mało nas było na ziemi
za mali jesteśmy na niebo
za stali na opał na drzewo
jak mumie obłożą bandażem
zasłonią nam ciała i twarze
w gipsowe trumny ułożą
na katafalku położą
i wiecznie będą nas czcili
i wiecznie będziemy tęsknili
i wieczne będzie istnienie
i wieczne świata widzenie.

Obserwatorzy