czwartek, 22 stycznia 2009

Gawiedź

Gawiedź mnie atakuje.Werbalnie i pozawerbalnie.Nic by w tym dziwnego nie było gdyby nie treść przekazu.Werbalny: a to,że sąsiad kołki na jego ziemię przerzucił,że mu drzewo ściął,motyką pogroził.Pozawerbalny przekaz zwala z nóg.60-letni mężczyzna zdejmuje przede mną kalesony, by mnie oświecić-pokazać siniaka wielkości dwóch milimetrów.Nie wiem czy mam się czuć zaszczycona czy zażenowana.

Zrezygnowana przyjmuję następną delikwentkę.Intensywny zapach potu wywołuje odruch bezwarunkowy.Gotowa jestem zakończyć rozmowę przed jej rozpoczęciem.Paniusia zdejmuje płaszcz i wygodnie sadowi się na krześle.
-Co się stało-pytam?
-Bo mnie mąż z domu wygania.
Przejęłam się, więc dociekam.-A to co pije, awanturuje się.
-Nie-odpowiada.Mieszkamy w osobnych izbach, ja już żyję z innym.
To nieładnie robi, myślę.Głośno pytam-a dzieci państwo macie?
-Z nim to pięcioro, ale wszystkie w domu dziecka a z drugim dwoje chowam.

Sprawiedliwości oczekują.Jestem pewna,Ziobra warci.On to by oszołomił i świat naprawił w 24 godziny. A ja...cóż ja, słucham i oczy szeroko otwieram ze zdziwienia,że w takiej Polsce żyję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy