O czwartej rano, jak pożar, budzi mnie ból. Wstaję. Czepiając się ścian wchodzę do łazienki. Wątpię w istnienie Boga, dobrych ludzi, ciebie. Dzwonię do zegarynki. Jest.
quake, to prawda, zegarynka mogła być nowojorska i sprawa istnienia lub nieistnienia jakiejś godziny dodatkowo się przez to komplikuje. A jeśli jeszcze założymy, że pobudka o czwartej w nocy miała charakter służbowy, to biorąc pod uwagę fach autorki, istnienie wskazanego momentu zaczyna mieć istotne znaczenie dla prowadzonego dochodzenia...
Istnienie zegarynki o godzinie, która nie istnieje, to rzeczywiście zaskoczenie.
OdpowiedzUsuńŁadny wiersz... Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń@foma: istnienie godzin ma charakter ściśle subiektywny. Nie ma więc godzin nieistniejących obiektywnie :-))
OdpowiedzUsuńquake, to prawda, zegarynka mogła być nowojorska i sprawa istnienia lub nieistnienia jakiejś godziny dodatkowo się przez to komplikuje. A jeśli jeszcze założymy, że pobudka o czwartej w nocy miała charakter służbowy, to biorąc pod uwagę fach autorki, istnienie wskazanego momentu zaczyna mieć istotne znaczenie dla prowadzonego dochodzenia...
OdpowiedzUsuńCzasem czas nie ma aż tak istotnego znaczenia.Czasem ważniejszy jest człowiek, foma.
OdpowiedzUsuńKomisarzu, służbowa pobudka o 4 rano? IMHO nie ma tak pilnych spraw służbowych które nie mogłyby poczekać do 6 rano ;-)
OdpowiedzUsuńA umiejętne stosowanie drzemki może przesunąć ten moment do 6.30. Bo Eryka ma świętą rację - najważniejszy jest wyspany człowiek.
OdpowiedzUsuńRacja.Jak niewyspany to ścian się czepia:))
OdpowiedzUsuń